Projekt koalicji rządzącej. Co zawiera?
Zacznijmy od tego, że decyzja o legalizacji marihuany ma do przebycia bardzo długą drogę. Najpierw rząd koalicyjny przygotował projekt zmian. Te następnie zostaną przedstawione w Bundestagu, poddane pod głosowanie i dopiero na końcu ostatecznie głos będzie miał Bundesrat. Tak przynajmniej w skrócie wygląda cała ścieżka decyzyjna, która na każdym etapie musi zaliczyć “zielone światło”, aby legalizacja stała się faktem.
Okazuje się jednak, że przeszkód na drodze legalizacji marihuany jest więcej, ale największą stanowi prawo międzynarodowe opierające się głównie o kraje działające w strefie Schengen. Mowa tutaj o umowie wykonawczej mówiącej, w skrócie, o zakazie sprzedaży oraz pozyskiwania funduszy umożliwiających dystrybucję konopii indyjskich, w tym ich sprzedaż do innych krajów. Bariera prawna jednak już teraz jest przez Niemców “łamana”, a kraje myślące podobnie jak Niemcy są wsparciem dla kraju zza Odry, który dzięki legalizacji może spodziewać się dodatkowych wpływów do budżetu – inne kraje lobbujące po stronie Niemiec, także.
Plan przedstawiony przez ministra zdrowia zakłada:
- posiadanie maksymalnie 25 gramów marihuany dla celów rekreacyjnych (wcześniej mowa była o 30 g), dotyczy także marihuany samodzielnie wyhodowanej,
- spożywanie w miejscach publicznych jest zabronione,
- spożywanie w miejscach o dużym natężeniu ruchu pieszych do godziny 20:00 jest zabronione,
- możliwość zakupu marihuany tylko w specjalnie przygotowanych do tego klubach non-profit, sprzedających “trawkę” osobom pełnoletnim, będących ich członkami (czyli podawanie własnych danych). Klub taki może liczyć maksymalnie 500 członków, a każdy z nich nie mógłby być zapisany do innego klubu. Oprócz tego taki klub musiałby korzystać z usługi psychiatrii lub psychologa do którego będą mieć dostęp członkowie klubu.
- kluby znajdują się zdala od szkół i przedszkoli,
- każdy klub może w skali miesiąca sprzedać maksymalnie 50 gramów jednej osobie lub nie więcej niż 25 gramów dziennie.
- osoby poniżej 21 roku mogą kupić maksymalnie 31 gramów miesięcznie.Plan ministerstwa zdrowia zawiera jednak pewne braki. Nie określono jaka zawartość substancji czynnej powinna znajdować się w towarze sprzedawanym przez specjalne kluby oraz jak rozwiązać problem z zakupem przez dorosłych marihuany na prośbę osób niepełnoletnich.
Dystrybucja i sprzedaż. Jak to ma wyglądać?
Obaj ministrowie przedstawiając plan, podzielili go na dwie fazy z których ta druga jest najistotniejsza, bo wiąże się z przepływem pieniądza – mowa tu o produkcji i sprzedaży zalegalizowanej marihuany.
Druga część planu zakłada prowadzenie testowych sprzedaży w wybranych klubach, w kilku miejscach w Niemczech. Sprawdzany będzie cały łańcuch związany z dystrybucją produktu, od jego hodowli, badań laboratoryjnych, logistyki, prawa, skutków społecznych (w tym szczególnie psychologicznych), aż po czystą sprzedaż i obrót w przestrzeni publicznej.
Lauterbach wspomina tutaj o projektach badawczych trwających około pięciu lat i prowadzonych we współpracy ze środowiskami naukowymi oraz decydentami parlamentu UE, którzy jak podkreślił, mają wpływ na decyzje w sprawie ewentualnej sprzedaży marihuany na terenie Niemiec (to oznacza, że Niemcy nie podejmują w tej sprawie decyzji samodzielnie).
Krytyk i obaw nie brakuje
Stojąc przed jednym z największych w historii Niemiec okresem niepewności gospodarczej i przemysłowej, rząd zza Odry szuka dodatkowych wpływów do budżetu próbując tworzyć zupełnie nowe rynki, dla produktu który w większości krajów jest dostępny wyłącznie na czarnym rynku. To stawia bardzo poważne znaki zapytania o kurs Niemiec (“chwytamy się wszystkiego, co przynosi tylko zysk i nie liczą się dla nas konsekwencje podjętych decyzji”). Jeśli takie panuje myślenie w elitach politycznych, może to zwiastować na bardziej złożony problem niemieckiego przemysłu i gospodarki, niż się o tym oficjalnie mówi.
Głosów krytyki pod adresem legalizacji marihuany nie brakuje. Najgłośniej odbił się ten wypowiedziany przez obecnego premiera Bawarii, który jasno zakomunikował, że Bawaria znajdzie sposób aby zakazać jej sprzedaży. Z kolei minister zdrowia (także z Bawarii), powiedział że cały ten projekt z legalizacją zmierza w niewłaściwym kierunku, ponieważ publiczne głoszenie o tym, że poprzez “specjalne kluby” chroniona jest młodzież, wzbudza czysty śmiech. Swoje dwa euro dorzucił także prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Lekarzy, który nazwał “kluby do palenia” kiepskim żartem.
W wyniku wielu negatywnych głosów nie jest wykluczone, że przeforsowanie legalizacji nie nadejdzie ani z dnia na dzień, ani z miesiąca na miesiąc. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek projekt ten zostanie przeforsowany. Obecnie mamy do czynienia z rzucaniem haseł do mediów, które nic nie wnoszą do aktualnych problemów z którymi borykają się Niemcy. Takie podejście jest niepokojące, a przedstawianie zapisów planu który sam w sobie brzmi mało wiarygodnie raczej wskazuje, że legalizacja jest po prostu tematem zastępczym, rzucanym co jakiś czas dla przykrycia innych tematów.
Źródło: tagesschau.de, mypolacy.de
Zdjęcie: Depositphotos.com, autor: romaset
bardzo zły pomysł bo robole z birkenstocka beda sobie popalać,polacy to najwieksze robaki
Uj ci do tego !!!
Suszyć kruszyć !!! Brawo Niemcy. Jestem dumny !!!