To dość unikatowe sympatie jak na ludzi o lewicowym światopoglądzie. Za tzw. dobrej zmiany Przemysław Bogdanowicz objął kierownicze stanowisko w podległym marszałkowi Wojewódzkim Centrum Szpitalnym Kotliny Jeleniogórskiej w Jeleniej Górze. W tym samym szpitalu pracuje Damian Machajski, który wiosną kroczył obok PiS-owskiego senatora Krzysztofa Mroza w marszu w obronie papieża Jana Pawła II a podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku wieszał plakaty Andrzeja Dudy. Pozuje do zdjęć w koszulce z emblematem Związku Jaszczurczego. Z dumą publikuje też swoje fotki z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, marszałek Sejmu Elżbietą Witek, posłem Markiem Jakubiakiem z Kukiz`15 i prawicowym publicystą Witoldem Gadowskim. Wśród znajomych na Facebooku ma i Bogdanowicza, i Mroza.
Mróz: Absurdalne plotki
Aby zweryfikować plotki, że Krzysztof Mróz maczał palce w powstaniu KWW Nasza Lewica, dzwonię do senatora. Na wstępie słyszę, bym nie powtarzał absurdalnych tez. Krzysztof Mróz dociskany, czy zna rodzinę Machajskich i Przemysława Bogdanowicza, robi uniki. Mówi, że zna wielu działaczy Lewicy z posłami Robertem Obazem i Małgorzatą Sekułą-Szamjdzińską na czele, ale to o niczym nie świadczy. Niechętnie przyznaje, że 4 lata temu PiS delegowało Bożenę Ewę Machajską do komisji wyborczej, bo nie da się zaprzeczyć oficjalnym dokumentom opublikowanym przez Państwową Komisję Wyborczą.
Nasza Lewica nie potrzebuje rozgłosu
Dzwonię do szpitala w Jeleniej Górze, aby wypytać Przemysława Bogdanowicza o komitet, którego jest pełnomocnikiem wyborczym. Bogdanowicz sprawia wrażenie przestraszonego. O KWW Nasza Lewica w ogóle nie chce rozmawiać.
– To służbowy telefon – wymawia się. Nie od razu odpuszczam. Proponuję, że w ramach kampanii wyborczej chętnie uświadomię wyborcom, że nowe ugrupowanie idzie do parlamentu pod sztandarem lewicy. Przemysław Bogdanowicz opędza się ode mnie jak od natrętnej muchy.
– Nie chcę z panem rozmawiać – mówi w końcu.
Środowisko jeleniogórskiej lewicy nie jest duże. Mimo tego tkwiący w jego centrum od lat poseł Robert Obaz nigdy nie słyszał ani o Przemysławie Bogdanowiczu, ani o Bożenie Ewie Machajskiej. Za to wiele sznureczków prowadzi od KWW Nasza Lewica w stronę Prawa i Sprawiedliwości.
Jak Klimek uratował PiS
Na pierwszy rzut oka manewr z rejestracją komitetu podszywającego się pod Lewicę, który będzie odbierał głosy kandydatowi Paktu Senackiego i liście prawdziwej Lewicy, wygląda na powtórkę tricku z 2019 roku. Ów trick przyniósł zwycięstwo Krzysztofowi Mrozowi. W okręgu miał wówczas silnego rywala, Jerzego Pokoja wystawionego przez Koalicję Obywatelską. Pokój zdobył niespełna 1,2 tys. głosów mniej od Mroza i prawdopodobnie wygrałby z kandydatem PiS-u, gdyby nie „ten trzeci”: Kazimierz Klimek z KWW Polska Lewica, który zgarnął 27 tys. głosów. Klimek był (i jest) działaczem Lewicy, który wystartował do senatu wbrew swemu ugrupowaniu, za to przy wsparciu ze strony działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Złotoryjski radny powiatowy Lech Olszanicki z PiS napisał wprost, że przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. zbierał podpisy ”na listę Klimka, żeby ratować PiS”.
Po oświadczeniu radnego wysłałem do ówczesnych liderów PIS-u Adama Lipińskiego i Krzysztofa Mroza pytanie, czy zbieranie podpisów na listę Klimka to była wyłącznie prywatna inicjatywa Lecha Olszanickiego czy może stanowiło element strategii komitetu wyborczego PiS i działanie, w które zaangażowano także innych członków lub sympatyków. Pytaliśmy też, czy PiS i Polska Lewica współpracowały przy wystawieniu kandydatury Kazimierza Klimka. Na to ostatnie pytanie Andrzej Łaszczyk, sekretarz generalny Polskiej Lewicy, odpowiedział negatywnie. Ani Krzysztof Mróz, ani Adam Lipiński nigdy nie odpowiedzieli na mój mejl.
Wyborcy gubią się w mętnej wodzie
Przy urnie wyborcy mogli czuć się zdezorientowani, bo choć Kazimierz Klimek sprzeniewierzył się swej partii, na karcie do głosowania przy jego nazwisko wydrukowano logo SLD, co stało się potem podstawą protestów wyborczych (bezskutecznych).
Senator Krzysztof Mróz zżyma się, że musi się tłumaczyć za Klimka sprzed czterech lat. Komentuje, że „kolegom z Platformy Obywatelskiej i Lewicy” najwyraźniej puszczają nerwy, bo każdy obywatel może zarejestrować komitet i wystartować do parlamentu, jeśli ma taką ochotę. Sugeruje, że po jego okręgu (Jelenia Góra – Złotoryja – Jawor – Kamienna Góra) krąży obecnie około 10 list z kandydatami różnych ugrupowań do senatu. KWW Nasza Lewica nie jest jedyny.
Senator mówi, że gdyby jakiś działacz wyciął Prawu i Sprawiedliwości taki numer, jak Kazimierz Klimek 4 lata temu, to już by go w partii nie było.
Źródło: tulegnica.pl