W okresie do końca lat 90., wanny szklarskie były opalane gazem czadnicowym, produkowanym w generatorach gazowych z mieszanki węgla brunatnego z kamiennym. Była to wówczas jedyna dostępna metoda uzyskania gazu do opalania wanien szklarskich. Jednakże, technologia ta miała swoje wady. Produkcja syngazu generowała związki siarki, które w połączeniu z parą wodną z procesów spalania, tworzyły kwas siarkawy. Kwas ten powoli, ale skutecznie korodował komin, szczególnie w jego górnej części, gdzie stężenie skroplin było największe z powodu niskiej temperatury spalin.
Zarząd PHS podjął decyzję o natychmiastowym remoncie komina, gdy podczas ostatnich burz spadła pierwsza cegła. Najbardziej zniszczona część komina, zlokalizowana około 7 metrów od szczytu – poddana została kompleksowej naprawie. Inwestycja ta była niezbędna nie tylko dla zachowania bezpieczeństwa pracowników, ale także dla ochrony budynków sąsiadujących z zakładem.
Obecnie komin obsługuje produkcję na znacznie mniejszą skalę niż w przeszłości, co powodowało problemy technologiczne z dotychczasowym ciągiem kominowym. Nowa inwestycja nie tylko przywróciła bezpieczeństwo, ale także usprawniła pracę obsługi obecnej wanny szklarskiej, która jest dziesięć razy mniejsza od używanych w przeszłości.
Dzięki przeprowadzonym pracom remontowym, historyczny komin będzie mógł służyć przez kolejne lata, zachowując jednocześnie swoje znaczenie jako symbol przemysłu szklarskiego w Pieńsku .
Informacji udzielił – Wiceprezes Zarządu PHS Maciej Andrzejak
„Kominy muszą dymić, rzucił hasło Unterberg, aby pokazać zgniłemu Zachodowi, że sami sobie potrafimy poradzić, bez ich pomocy”.
Wspomnienia Stanisława Krasonia, który z dniem 16.II.1947 r. został mianowany na stanowisko Naczelnego Dyrektora Zjednoczonych Zakładów Hutniczych w Pieńsku.
Pieńsk to niewielka osada położona nad rzeką graniczną Nysą, niedaleko od Zgorzelca, przed wojną wyrósł na duże centrum przemysłu szklarskiego. Prawdopodobnie decydującą rolę odegrała tu obecność ogromnych złóż taniego węgla brunatnego, łatwo dostępnego, wydobywanego z płytkich kopalni odkrywkowych i wykorzystywanego po przetworzeniu w doskonałych, nowoczesnych gazogeneratorach na gaz świetlny idealnie nadający się do opalania wanien i pieców szklarskich, teoretycznie do dowolnie wysokiej temperatury.
Z lasu strzelistych kominów fabrycznych pozostały nieliczne postrzelane pociskami artyleryjskimi kalekie kikuty, które już nie miały siły aby runąć na ziemię w tych zażartych, ale ostatecznie zwycięskich walkach o przeprawę przez przyszłą graniczną rzekę.
W momencie, gdy zjawiłem się, jako dyrektor naczelny w Pieńsku, w kombinacie odbudowywało się na razie przede wszystkim kominy hut, które wszystkie bez wyjątku legły w gruzach ostrzelane z armat. W Pieńsku, miasta kominów fabrycznych, po walkach o przeprawy na Nysie wiosną 1945 r. nie ostał się ani jeden. I teraz najbardziej, pożądanym i poszukiwanym pracownikiem i najlepiej płatnym był murarz, budowniczy kominów fabrycznych, a dopiero na drugim miejscu w hierarchii zawodów poszukiwanych stał murarz, budowniczy pieców szklarskich.
Postanowiono, w jak najkrótszym czasie odbudować ten ośrodek przemysłu szklarskiego, a przynajmniej kilka najważniejszych w tym kompleksie hut.
Źródło: https://jbc.jelenia-gora.pl/dlibra/publication/5735/edition/5606/content
Fot. Mariusz Pozorski
Fot. arch. ze zbiorów własnych