Sygnał od czytelnika

Słyszałem, że w sytuacjach zagrożenia zdrowia lub życia można wezwać straż pożarną. Zadzwoniłem więc na 112 z prośbą o pomoc w usunięciu gniazda szerszeni, które pojawiło się na mojej posesji. W pobliżu bawią się małe dzieci, więc uznałem, że trzeba działać szybko. Ku mojemu zdziwieniu dyspozytor odesłał mnie do prywatnej firmy zajmującej się takimi sprawami. I teraz się zastanawiam – czy naprawdę tak to powinno wyglądać?

Czy w takiej sytuacji możemy liczyć na pomoc straży pożarnej?

Ogólna zasada: Straż pożarna nie ma ustawowego obowiązku usuwać gniazd os i szerszeni, bo nie jest to typowe „zagrożenie pożarowe”. Jednak interweniuje, gdy występuje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi – np. gdy:

  • gniazdo znajduje się w przedszkolu, szkole, szpitalu czy domu opieki,
  • owady są w miejscu publicznym, gdzie przebywają ludzie,
  • zagrożone są dzieci, osoby starsze albo uczulone na użądlenia.

W praktyce w Polsce:

  • Jeżeli gniazdo jest na prywatnej posesji i nie stwarza bezpośredniego zagrożenia – właściciel powinien sam zlecić jego usunięcie specjalistycznej firmie deratyzacyjnej.
  • Jeśli jednak istnieje realne zagrożenie dla ludzi (np. dzieci bawiących się obok), straż pożarna zwykle podejmuje działania, powołując się na przepisy o ratowaniu życia i zdrowia.

Podstawa prawna: art. 1 ustawy o Państwowej Straży Pożarnej – straż realizuje zadania związane z ochroną życia, zdrowia, mienia i środowiska w sytuacjach zagrożenia.

Jak można wywnioskować z opisu sytuacji, jedno z kryteriów zostało spełnione – zagrożone są dzieci. Może wystarczyłaby tylko dobra wola dyspozytora?