Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” przepadek pojazdu będzie obligatoryjny w następujących okolicznościach: jeśli kierujący ma w organizmie powyżej 1,5 promila alkoholu, jeśli kierujący spowodował wypadek drogowy, mając w organizmie powyżej 1 promila alkoholu, jeśli kierujący po raz kolejny w ciągu 24 miesięcy kieruje pojazdem po spożyciu alkoholu (powyżej 0,5 promila) oraz jeśli kierujący był trzeźwy, ale spowodował wypadek i zbiegł z miejsca wypadku.
Jednak nie każdy nietrzeźwy kierowca straci auto. Jeśli stężenie alkoholu w organizmie kierowcy, który spowodował wypadek, nie przekroczyło 1,0 promila, sąd będzie miał prawo, ale nie obowiązek, orzec przepadek pojazdu.
W przypadku, gdy pojazd nie był wyłączną własnością sprawcy lub został zbyty, darowany lub ukryty po popełnieniu przestępstwa, sąd może orzec przepadek równowartości pojazdu. Wartość pojazdu będzie wyliczana na podstawie średniej wartości rynkowej pojazdu odpowiadającego, przy uwzględnieniu marki, modelu, roku produkcji, typu nadwozia, rodzaju napędu i silnika, pojemności lub mocy silnika oraz przybliżonego przebiegu, pojazdu prowadzonego przez sprawcę – czytamy w dzienniku.
Skonfiskowane pojazdy trafią na licytacje komornicze, które są regulowane przez Ustawę o postępowaniu egzekucyjnym w administracji wraz z przepisami wykonawczymi. Cena wywoławcza na pierwszej licytacji będzie wynosić 75 proc. wartości pojazdu ustalonej przez rzeczoznawcę. Jeśli w pierwszej licytacji nie znajdzie się nabywca, cena wywoławcza na drugiej licytacji spada do 50 proc. wartości pojazdu – czytamy w „DGP”.
W licytacji będzie mógł wziąć udział każdy, kto nie mają długów wobec państwa, posiada polskie obywatelstwo i pełną zdolność do czynności prawnych.
Prawnicy ostro krytykują nowe przepisy
Eksperci na nowych przepisach nie zostawiają jednak suchej nitki. Wskazują na niekonstytucyjność zapisów.
– Wartość samochodu i wielkość stworzonego niebezpieczeństwa nie zawsze są w korelacji. Ktoś, kto jedzie tanim samochodem, może przecież spowodować o wiele większe zagrożenie w ruchu drogowym niż ten w drogim aucie i na odwrót. A to stan stworzonego zagrożenia czy też rozmiar spowodowanych skutków powinny determinować wysokość kary – mówił w rozmowie z dziennikiem prof. Andrzej Sakowicz z Uniwersytetu w Białymstoku.
Źródło: money.pl