Pojechałem na polsko-niemieckie przejście graniczne. Gdy przyjechałem na miejsce, okazało się, że nikogo tam nie ma. Po prostu przejechałem obok tabliczki „Bundesrepublik Deutschland” i nikt mnie nie niepokoił – nie było żadnych policjantów, nie było pograniczników. Ani polskich, ani niemieckich.
To dziwne, biorąc pod uwagę, że niemiecki rząd przywrócił niedawno kontrole graniczne na przejściach z Polską. Co prawda, jak informowaliśmy już w Business Insiderze, w Berlinie wygrała opcja „light”. Funkcjonariusze nie wrócili więc do stacjonarnych punktów, za to zdecydowano się na zwiększenie liczby „mobilnych” kontroli. Podczas mojego przejazdu nawet tego początkowo nie zauważyłem.
„Ukryta baza” policji
Krążyłem chwilę po niemieckiej stronie, aż wreszcie zauważyłem pierwszy patrol „Bundespolizei”, czyli policji federalnej, która zajmuje się m.in. właśnie ochroną granic. Radiowóz natomiast tylko patrolował okolice i nie zatrzymywał aut do kontroli. Dopiero podczas powrotnej podróży do Polski zauważyłem „mobilną bazę” funkcjonariuszy. Znalazła się ona nie przy samej granicy, a tuż przed miastem Löcknitz, może 10 km od polskiego Lubieszyna.
Jest tam nieduży zjazd obok lasu – z ławeczkami i z toaletami dla podróżnych. Teraz został on obstawiony przez policjantów i przez służbę graniczną. Naliczyłem około siedmiu pojazdów i przynajmniej kilkunastu funkcjonariuszy. Co ciekawe, nieuważny kierowca mógł „punktu” nawet nie dostrzec, bo jest on schowany za krzakami i za niedużymi drzewami. Gdy przejeżdżałem, funkcjonariusze dopiero rozpoczynali kontrolę. Ja się nie załapałem.
Podjechałem do przejścia granicznego. Tam pojawił się już pierwszy radiowóz policji. Chwilę pokrążył po okolicy i odjechał. Skąd taka taktyka, że jeden pojazd jest na widoku, a „mobilna baza”, która faktycznie kontroluje auta, znajduje się kilka kilometrów dalej? Tego oczywiście służby nie komentują. Niewykluczone, że pierwszy pojazd ma „wytypować” auta do kontroli, a fizycznym sprawdzeniem dokumentów i samochodu zajmuje się już „baza”.
Można spekulować, czy ma to również jakiś wizerunkowy cel. Fakt faktem, samo przejście graniczne się dzięki temu nie korkuje – no, chyba że akurat niemieccy kierowcy masowo wybierają się na tankowanie na Orlen.
Okoliczni mieszkańcy i przedsiębiorcy na kontrole się w ogóle nie skarżą. Również dlatego, że już od czerwca podobnych patroli było nieco więcej. Sprawdzane są natomiast głównie samochody, które z różnych względów wydają się funkcjonariuszom podejrzane. Jeśli natomiast np. przedsiębiorca regularnie przejeżdża przez granicę i policja go rozpoznaje, to szansę na kontrolę są raczej niewielkie. Jak już do sprawdzenia samochodu dochodzi, to najczęściej trwa to kilka-kilkanaście minut. Policja i straż graniczna sprawdzają dokumenty, ale i przeszukują auto. Raczej pobieżnie – chodzi w końcu głównie o to, by sprawdzić, czy gdzieś w bagażniku nie ukrywają się „dodatkowi” pasażerowie.
Czemu zdecydowano się na „nieinwazyjne” kontrole?
Powrót kontroli granicznych na przejściach z Polską i Czechami był jednym z głównych tematów ostatnich tygodni w Niemczech. Na zwiększone kontrole naciskała opozycyjna partia CDU, która coraz częściej mówiła o potrzebie reakcji na kryzys imigracyjny. Jak donosiły niemieckie media, rząd w Berlinie niepokoiły też informacje o polskiej „aferze wizowej”. W tle było także rosnące poparcie dla skrajnie prawicowej partii AfD. To ugrupowanie wyraźnie rozgrywa kryzys migracyjny, naciskając rząd na bardziej zdecydowane ruchy.
Rządząca koalicja długo się opierała przed przywracaniem policji na granicę, aż w końcu zdecydowano się na kompromisową opcję, a zatem na kontrole, ale mobilne.
Wpływ na to miał również bunt związków zawodowych policji. W oficjalnym piśmie do rządu wskazywali, że stacjonarne kontrole byłyby „stałym obciążeniem i wymagałyby intensywnego zaangażowania personelu”. Związkowcy zatem opowiedzieli się za bardziej elastycznymi kontrolami – i wygląda na to, że dopięli swego.
Ilu policjantów i pograniczników kontroluje pogranicze polsko-niemieckie? Kto powinien spodziewać się kontroli? Takie pytania wysłaliśmy do kilku urzędów w Niemczech, między innymi do straży granicznej oraz do policji federalnej. Zawsze w odpowiedzi otrzymaliśmy natomiast tylko ogólny komunikat MSW w Berlinie.
„Minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser zarządziła elastyczne kontrole punktowe wzdłuż szlaków przemytniczych. Celem kontroli jest wykrywanie i zapobieganie przemytowi ludzi na jeszcze wcześniejszym etapie. Życie i zdrowie przemycanych osób – często kobiet i dzieci – musi być chronione” – przekazało ministerstwo.
Źródło: Business Insider Polska
Niech kontrolują robili jeżdżących do Bielan oni też moga szmuglowac ludzi
Przypominam zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie zarządzenie min. Kamińskiego- cyt.” granicę polsko ukraińską mogą przechodzić wszyscy ” NAWET CI CO NIE MAJĄ ŻADNYCH DOKUMENTÓW” więc szpiegów rosyjskich i może nawet terrorystów przeszło swobodnie pewnie niemała grupa.
proszę kontrolować roboli ktorzy jezdza na birkenstock
Robole szmuglują ludzi.