Derbowy pojedynek Nysy z Hutnikiem za sprawą zawodników obydwu drużyn oraz w szczególności bardzo licznej grupy kibiców z Pieńska prowadzony był w świetnej atmosferze piłkarskiego święta. Wynik końcowy może powodować (zwłaszcza okoliczności utraty gola przez gości) duży niedosyt w obozie Hutnika Pieńsk. Ale po kolei. Zacznę od tego, że kibice Hutnika w liczbie ponad 100 (liczebnie dwukrotnie przewyższyli liczbę kibiców miejscowych) prowadzili niemal przez cały mecz zorganizowany doping. Były bębny, trąbki, szaliki i flagi w barwach klubowych, podobnie jak odpalone biało-niebieskie race. To wszystko, co działo się na trybunach miało wspomóc drużynę w walce o wygraną. Pierwsze 45 min. meczu to duża przewaga drużyny gości. Był gol kapitana dający prowadzenie, były strzały na bramkę i akcje ofensywne. Już w 4 min. piłka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przetoczyła się po linii bramkowej gospodarzy. Hutnik prowadził grę i zamykał Nysę na jej połowie.
W 25 min. W. Rękas mógł dać naszej drużynie prowadzenie. Niestety oddając strzał z bliskiej odległości, trafił wprost w bramkarza. Minutę później sędzia podyktował dla hutników rzut wolny na 20 m przed bramką rywala. Faulowany był J. Duszyński, a egzekutorem wolnego D. Kowal. Strzał Darka obok muru i z najwyższym trudem bramkarz gospodarzy sparował piłkę tuż przy słupku na rzut rożny. Chwilę po tym na strzał zdecydował się W. Rękas. Ofiarnie strzał Wiktora na głowę wziął obrońca Nysy. Wreszcie przewaga i dobra ofensywna gra hutników przyniosła efekt w 32 min. Na strzał z 22 m zdecydował się kapitan Hutnika D. Kowal. Zrobił to tak efektownie (strzał z tzw. półwoleja), że zaskoczył nieco wysuniętego bramkarza, który próbował interweniować. Piłka po jego rękach wpadła pod poprzeczkę i na stadionie Nysy zapanowała olbrzymia radość zawodników Hutnika oraz sektorów zajętych przez ich kibiców. Objęliśmy prowadzenie 1:0. Atakowaliśmy nadal i stwarzaliśmy kolejne okazje. W 44 min. w kierunku bramki strzał oddał D. Derkowski, ale bramkarz gospodarzy był na posterunku i odbił piłkę do boku. Za chwilę z dość ostrego kąta strzelał D. Szydlarski i znowu bronił bramkarz. Gospodarze tego meczu w pierwszej jego części nie zagrozili poważnie naszej bramce. Było to możliwe dzięki bardzo dobrej i pewnej grze całego bloku defensywnego. Na przerwę zeszliśmy prowadząc jednym golem.
W przerwie w Hutniku boisko opuścił M. Kiełbowicz (zmiana taktyczna, Maciek w 11 min. napomniany został żk. i miał jeszcze kilka fauli na swoim koncie). W jego miejsce wszedł P. Dereń. Druga część meczu mniej więcej do 70 min. niewiele różniła się od pierwszej połowy. Z tą tylko różnicą, że gospodarze nieco dłużej utrzymywali się przy piłce. Jednak to hutnicy inicjowali groźne kontrataki. Strzały oddawali kolejno: Kowal x 2, Szydlarski z rzutu wolnego, Derkowski. W 57 min. trener wprowadził do gry w miejsce zmęczonego już W. Rękasa doświadczonego P. Linkę. Natomiast w 85 min. F. Kiełbowicza zmienił M. Daśko. Nie ma co ukrywać, że za wysokie tempo meczu nasi zawodnicy zapłacili dużym ubytkiem sił w końcowej fazie meczu. Gospodarze zbudowali znaczącą przewagę w polu i stworzyli kilka groźnych akcji kończonych strzałami.
Ofiarna gra naszych piłkarzy zapobiegała utracie gola (bardzo dobrze w bramce spisywał się Zazulak) niestety do pewnego momentu. Sędzia zawodów doliczył 5 min. do czasu podstawowego i właśnie w ostatniej z tych minut Nysa miała rzut wolny spod linii autowej na 40 m od bramki. W pole karne bramki wybrał się nawet bramkarz miejscowych. Mocno dograna piłka na pole karne zatańczyła między kilkoma zawodnikami i szczęśliwie dla gospodarzy, trącona przez jednego z zawodników wpadła do bramki. 1:1 i ostatni gwizdek oznajmiający koniec meczu. Tym razem olbrzymia radość w obozie Nysy Zgorzelec i zwyczajna sportowa złość piłkarzy Hutnika. Do wygranej zabrakło kilku sekund. Zdobywamy punkt i też go szanujemy, niemniej wiemy, że zabrakło tak niewiele, jak mówił trener Hutnika, który w imieniu swoim i zawodników pragnie gorąco podziękować kibicom za fantastyczny doping.
Kibice wyrażają pełen szacunek dla wszystkich zawodników za serducho zostawione na boisku w Zgorzelcu. Dziękujemy!
Źródło: MGKS Hutnik Pieńsk