Czy rozmrożone rachunki zelektryzują nas w drugiej połowie roku? Teoretycznie właśnie wtedy kończą się wprowadzone w 2021 r. tarcze, które chronią nas przed wysokimi rachunkami.
Nie jest jednak jeszcze jasne, jak będą wyglądać nasze rachunki w drugiej połowie roku. Ministra klimatu zdradziła w Polsat News, że w ciągu 2-3 tygodni w resorcie klimatu powstaną przepisy dotyczące mrożenia cen energii w drugiej połowie roku. To może oznaczać, że informacje o szykujących się podwyżkach od lipca naprawdę zelektryzowały rząd. Jeszcze kilka dni temu bowiem w oficjalnych rozmowach przedstawiciele resortu zapewniali, że reakcji trzeba się spodziewać „bliżej czerwca”, czyli tuż przed tym, gdy obecne tarcze miały być wygaszone.
Pytanie, kogo rząd ochroni przed podwyżkami cen energii, pozostaje ciągle otwarte. „Chcemy skupić się przede wszystkim na pomocy osobom dotkniętym ubóstwem energetycznym, o gorszym statusie finansowym” — podkreśliła ministra Hennig-Kloska. Decydować ma o wszystkim niesprecyzowane na razie „kryterium dochodowe”. To może sugerować, że rodziny z przeciętnymi dochodami nie unikną gigantycznych podwyżek w drugiej połowie roku.
Tak mają wzrosnąć rachunki
Jak wzrosną więc rachunki bez kolejnej rządowej tarczy? Wszystko zależy, czy gospodarstwo przekracza limit zużycia 2 tys. kWh rocznie.
Forum Energii przewiduje w przypadku gospodarstwa zużywającego do 2 tys. kWh, wzrost rocznych kosztów wyniesie 68 proc., czyli 1220 zł — a zatem byłoby to 100 zł miesięcznie więcej niż w 2023 r.
„Dla gospodarstw domowych ze zelektryfikowanym ogrzewaniem wzrost kosztów sięgnie nawet 2200 zł rocznie przy zużyciu 9000 kWh” — analizują eksperci Forum Energii. W tym przypadku wzrost procentowy wyniesie ok. 21 proc. Sporo mają wzrosnąć też rachunki dla małych oraz średnich przedsiębiorstw.
Najmniej wzrosty odczułyby te gospodarstwa, które nieco przekraczają obecnie limit rocznego zużycia prądu w wysokości 2 tys. kWh. Wzrost rachunków w takich przypadkach nie powinien przekroczyć 10 proc.
Czy mrożenie w ogóle ma sens?
Eksperci wskazują, że rachunki za energię są zakładnikami nieustannej kampanii wyborczej. Trudno „uwalniać” ceny w gorącym politycznie okresie, ale pytanie, czy „zamrażanie” w ogóle ma sens, pozostaje otwarte.
— Warto pamiętać, że trzeci rok z rzędu utrzymujemy ceny dla gospodarstw domowych na tym samym poziomie, odzwierciedlającym rynek energii z 2021 r. A przecież bardzo dużo się od tego czasu zmieniło na samym rynku, jak i na poziomie naszych wynagrodzeń — mówi Business Insiderowi Bartłomiej Derski, ekspert portalu Wysokie Napięcie.
A Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii mówi wprost o „pułapce mrożenia cen prądu”, w którą wpadają kolejne rządy. Jej zdaniem niezbędne jest znalezienie tu jakiegoś szerszego, systemowego rozwiązania, a nie doraźne przedłużanie tarcz.
„Proponujemy pakiet rozwiązań: bon energetyczny, wsparcie taryf dystrybucyjnych, dodatkowe pieniądze na poprawę efektywności energetycznej budynków oraz specjalną taryfę na ogrzewanie budynków energią elektryczną. Działania mogą być sfinansowane z pieniędzy Krajowego Planu Odbudowy oraz z przychodów państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2” — czytamy w analizie Forum Energii.
Bartłomiej Derski mówi, że nie zdziwiłby się, gdyby zamrożenie cen było ostatecznie dość szerokie i nie obejmowało tylko najuboższych gospodarstw. Jak jednak zaznacza, w takim przypadku racjonalne byłoby podniesienie cen energii „przynajmniej o inflację”.
Źródło: businessinsider.com.pl