Różnic jest więcej, niż może ci się wydawać. Oto kilka różnic, które co roku wpędzają na niemieckich drogach tysiące kierowców z Polski w poważne tarapaty.
- Niemieckie przepisy drogowe w wielu kwestiach różnią się od polskich
- Kierowcy z zagranicy nie mogą liczyć na taryfę ulgową, a nieznajomość lokalnego prawa nie jest okolicznością łagodzącą
- Nie na wszystkich niemieckich autostradach nie ma ograniczenia prędkości, ale to nie przekroczenie prędkości jest najsurowiej karanym wykroczeniem
Mimo dziesięcioleci integracji europejskiej nie ma czegoś takiego jak wspólne, europejskie przepisy drogowe. Niestety, wyjeżdżając za granicę, bardzo często nie sprawdzamy, jakie w odwiedzanych przez nas krajach obowiązują zasady i przepisy, a to poważny błąd. Efekt: w 2022 r. zagraniczne służby niemal dwa miliony razy występowały do polskich urzędów o dane kierowców, żeby móc wystawić im mandaty za wykroczenia, które popełnili w innych krajach.
W jakim kraju kierowcy z Polski byli najczęściej przyłapywani na łamaniu prawa? Oczywiście w Niemczech. Tamtejsze służby aż 859 tys. 050 razy wysyłały zapytania do polskiego Krajowego Punktu Kontaktowego w sprawie kierujących autami zarejestrowanymi w Polsce, głównie w sprawach dotyczących mandatów z fotoradarów. Do tego trzeba doliczyć dziesiątki tysięcy mandatów, które nałożono w Niemczech kierowcom z Polski przyłapanym na gorącym uczynku.
Jak uniknąć mandatu? Oto te kwestie, o których polscy kierowcy jeżdżący po niemieckich drogach często zapominają.
1/6 1. Zabierz dokumenty swoje i samochodu
To, że w Polsce w zasadzie nie musisz mieć ze sobą dokumentów samochodu zarejestrowanego w Polsce, ani fizycznego dokumentu polskiego prawa jazdy, nie znaczy, że bez tych dokumentów możesz wyjechać za granicę. Aplikacja mObywatel, dokumenty w smartfonie czy ich kopie to za mało. Niemieccy policjanci nie mają bezpośredniego dostępu do polskich baz danych – jeśli w razie kontroli nie okażesz wymaganych dokumentów, w najlepszym razie stracisz niepotrzebnie wiele godzin i zapłacisz mandat.
2/6 2. Za antyradar lub niewłaściwą nawigację w Niemczech grozi mandat
W Niemczech obowiązuje kategoryczny zakaz używania urządzeń i aplikacji ostrzegających o radarach i kontrolach drogowych. Dotyczy to nie tylko antyradarów i „ostrzegaczy”, ale nawet funkcji ostrzegania o radarach zintegrowanej np. z nawigacją GPS. Co ciekawe, niemieckie orzecznictwo wskazuje, że z takich urządzeń czy aplikacji nie wolno korzystać nie tylko kierowcy, ale i pasażerom. Kara za nielegalny sprzęt to co najmniej 75 euro.
Używasz CB-radia? W Niemczech traktowane jest ono tak samo jak telefon komórkowy, więc korzystanie z niego w sposób wymagający np. trzymania „gruszki” (mikrofonu) w ręce jest karalne.
3/6 3. Fotoradary w Niemczech nie muszą być oznakowane
Jazda po polskich drogach pod tym względem potrafi uśpić czujność – u nas wszystkie fotoradary stacjonarne muszą być oznakowane, a fotoradary mobilne wykorzystywane są sporadycznie. W Niemczech jest zupełnie inaczej. Fotoradary nie muszą być oznakowane, często wręcz są całkiem skutecznie maskowane, np. jako atrapy śmietników.
4/6 4. Nie na wszystkich niemieckich autostradach nie ma ograniczenia prędkości
Dla setek tysięcy podróżujących do Niemiec brak ograniczenia prędkości na autostradach jest jedną z największych atrakcji turystycznych. Tyle że wcale nie jest tak, że na wszystkich niemieckich autostradach można jechać „ile fabryka dała” – na kilku tysiącach kilometrów autostrad obowiązują stałe ograniczenia, na odcinkach remontowanych czy modernizowanych też często pojawiają się ograniczenia, a za nimi – kontrole. Tam, gdzie ograniczeń nie ma, i tak obowiązuje tzw. prędkość zalecana (niem. Richtgeschwindigkeit), która na niemieckich autostradach wynosi 130 km/h. Za przekroczenie tej prędkości nie grozi mandat, ale jeśli np. dojdzie do wypadku czy kolizji, kierowca jadący szybciej może zostać uznany za współwinnego, szczególnie jeśli istnieją podstawy do tego, żeby uznać, że przy zachowaniu prędkości zalecanej, zdarzenia można było uniknąć. Uwaga. Od ubiegłego roku zniknęły znaki informujące o prędkości zalecanej na niemieckich autostradach (z wyjątkiem informacji na tablicach przy wjeździe na terytorium Niemiec), ale przepisy nadal obowiązują.
5/6 5. Utrzymuj dystans, nie poganiaj innych, bo pójdziesz siedzieć
Niemieccy policjanci są szczególnie „cięci” na kierowców, którzy skracając dystans na autostradach i trasach szybkiego ruchu, najeżdżają na tył, poganiają – takie wykroczenie bywa karane znacznie surowiej niż np. przekroczenie prędkości. Zalecana, minimalna odległość do poprzedzającego auta to na autostradzie połowa prędkości, czyli np. przy 130 km/h to 65 metrów, a przy 100 km/h 50 metrów (lub dystans pokonywany w ciągu 2 sekund). Uwaga. Jeśli ktoś nie tylko najeżdża na tył, ale jeszcze przy tym np. miga światłami i trąbi, to czyn taki może zostać zakwalifikowany jako wymuszenie, za które grozić może nie tylko grzywna, ale nawet kara pozbawienia wolności.
6/6 6. Nawet jeśli jeździsz ekologicznym autem, potrzebujesz „ekologicznej plakietki” – bez niej wlepią ci mandat
W wielu niemieckich miastach funkcjonują strefy czystego transportu (niem. Umweltzone). Poruszać się po nich mogą auta spełniające określone normy emisyjne, czego potwierdzeniem jest tzw. plakietka ekologiczna (niem. Umweltplakette), której kolor różni się w zależności od spełnianej normy – czerwona, żółta lub zielona. Nalepki są wymagane również w przypadku aut na zagranicznych rejestracjach. W niemieckich przepisach nie przewidziano nawet wyjątku dla aut elektrycznych – one również muszą mieć zieloną plakietkę. Ciekawostka: do większości takich stref ekologicznych można legalnie wjechać bez nalepki autem zabytkowym, na odpowiednich tablicach rejestracyjnych. Teslą bez nalepki zapłacisz 80 euro kary, ale dymiącym Trabantem na żółtych blachach wjedziesz bezkarnie.
Źródło: auto-swiat.pl